Witaj na świecie, maleńka

19

Click here to load reader

description

Mała, amerykańska miejscowość po raz kolejny (po Smażonych zielonych pomidorach) stała się w powieści Fannie Flagg najważniejszym, najcenniejszym MIEJSCEM. Tu łatwiej spotkać ludzi, którym można zaufać. Tu nie trzeba się bać zła, fałszu, wyścigu szczurów.

Transcript of Witaj na świecie, maleńka

Page 1: Witaj na świecie, maleńka
Page 2: Witaj na świecie, maleńka

Fannie Flagg

Witaj na świecie,

Witaj na świecie,

Witaj

Maleńkana świecie, Maleńka

na świecie,

Przeło˝yła ˝yła ˝ Aldona Mo˝d˝y˝y˝ ƒyƒy skaƒskaƒ

Warszawa 2008

FannieFannie FlaggannieFannie FlaggFannieFFlagg

Page 3: Witaj na świecie, maleńka

Tytuł oryginału:Welcome to the world, baby girl!

Copyright © 1999 by Fannie Flagg.

Copyright for the Polish translation© 2008 by Wydawnictwo Nowa Proza

Redakcja:Magdalena Wójcik, Joanna Figlewska

Korekta:Magdalena Górnicka

Ilustracja i opracowanie graficzne okładki:Bartosz Minkiewicz & Michał Gawlik

Projekt typograficzny, skład i łamanie:Tomek Laisar Fruń

Wyłączny dystrybutor:Firma Księgarska Jacek Olesiejuk

ul. Kolejowa 15/17, 01-217 Warszawatel./fax (22) 631-48-32, (22) 632-91-55, (22) 535-05-57

www.olesiejuk.pl, www.oramus.pl

Druk i oprawa:[email protected]

ISBN 978-83-7534-044-0Wydanie II

Wydawca:Nowa Proza sp. z o.o.

ul. F. Znanieckiego 16a m. 903-980 Warszawatel (22) 251 03 71

www.nowaproza.eu

Page 4: Witaj na świecie, maleńka

Dla Sama i Jo Yaughan, z miłością

Page 5: Witaj na świecie, maleńka

Podziękowania

Podziękowania za nieocenioną pomoc i słowa zachęty zechcą przyjąć następujące osoby: Susie Glickman, Lois Scott, De Thomas Bobo & Associates, Ulf Buchholz, Wen-dy Weil, Steve Warren, Sally Wilcox, Mrs. Ray Rogers, Evelyn Birkby, Colleen Zuck wraz z zespołem, a także stan Alabama. Przede wszystkim jednak dziękuję moim przy-jaciołom i rodzinie za to, że są dla mnie radością każdego dnia.

Page 6: Witaj na świecie, maleńka

„Biedne, stare istoty ludzkie – znalazły się na tym świecie, nie mając pojęcia, skąd przyszły ani co mają robić czy jak długo na nim pozostaną. Albo gdzie się potem podzieją. Ale większość z nich budzi się co rano i próbuje jakoś ciągnąć to dalej. Nie sposób ich nie kochać, prawda? Aż dziw bierze, że więcej osób nie ma kuku na muniu”.

Ciotka Elner, 1978

Page 7: Witaj na świecie, maleńka

9

WstępElmwood Springs, Missouri 1948

Pod koniec lat czterdziestych Elmwood Springs w połu-dniowym Missouri wyglądało mniej więcej tak jak tysiące innych małych miasteczek rozrzuconych po całej Ameryce.

Centrum to tylko kwadrat ograniczony przez cztery ulice, z drogerią* Rexalla na jednym końcu i Lożą Ma-sońską Elmwood Springs na drugim. Jeśli przejdziesz od Loży Masońskiej do Rexalla, miniesz po drodze pralnię „Błękitna Wstążka”, warsztat szewca „Koci Pazur” z różo-wym neonem w kształcie buta na wystawie, dom towarowy Morgan Brothers, bank i alejkę, przy której stoi budynek ze schodami prowadzącymi na drugie piętro, gdzie znaj-duje się Szkoła Stepu i Piruetów Dixie Cahill. Jeżeli akurat jest sobota rano, z góry dobiegnie cię głośny tupot i stuka-nie batut Tapettes, grupy dziewcząt z Elmwood Springs, które są uważane, przynajmniej przez swych rodziców, za prawdziwe piękności. Dalej znajduje się bar „Tramwaj”, gdzie kupisz najlepszego na świecie hot doga z chili i napój pomarańczowy za jedyne 15 centów. Tuż obok stoi kino „Nowa Cesarzowa”, gdzie w sobotnie popołudnia możesz

* Amerykańska drogeria (drugstore) to miejsce pełniące jed-nocześnie funkcje apteki, typowej drogerii i cukierni. (Wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki).

Page 8: Witaj na świecie, maleńka

10

zobaczyć grupę dzieciaków czekających w kolejce po bilety na western, kreskówki albo cotygodniowy odcinek Bucka Rogersa. Dalej jest fryzjer, a na rogu – Rexall. Przejdź na drugą stronę ulicy, a zobaczysz Pierwszy Kościół Metody-stów, a potem – szwedzką piekarnię Nordstroma i bufet, na wystawie którego, na cześć syna właścicieli, wciąż wisi złota gwiazda. Dalej znajduje się herbaciarnia panny Almy, studio fotograficzne Haygooda i Western Union, poczta, firma telefoniczna i kwiaciarnia Victora. Wąskie schodki prowadzą do „bezbolesnego” gabinetu dentystycznego dok-tora Orra. Obok jest sklep z towarami żelaznymi Warrena i Syna. Ten syn to osiemnastoletni Macky Warren, który szykuje się do poślubienia swej dziewczyny, Normy, i bar-dzo się tym denerwuje. Dalej znajduje się A&P, a na rogu siedziba VFW*.

Elmwood Springs to małe miasteczko, gdzie niemal każ-dy był na przyjacielskiej stopie z Kapslem, białym kotem z czarną plamką, który przesiadywał na wystawie u szewca. Można spotkać tam miejscowego pijaczka, Jamesa Who-otena, na którego wiecznie cierpiącą żonę, Tot Whooten, wszyscy mówią Biedna Tot. Chociaż ponownie wyszła za mąż za abstynenta i dla odmiany sprawia wrażenie szczęś-liwej, to i tak większość ludzi z przyzwyczajenia nazywa ją Biedną Tot.

Jest tu mnóstwo świeżego powietrza i każdy uprawia ogródek przy domu. Jeżeli zachorujesz, przyjdzie czyjś syn lub mąż i zrobi to za ciebie. Cmentarz jest zadbany,

* VFW, Veterans of Foreign Wars – Związek Weteranów.

Page 9: Witaj na świecie, maleńka

11

a w Dzień Pamięci* Związek Weteranów na wszystkich grobach żołnierzy umieszcza flagi. Znajdują się tu trzy kościoły: luterański, metodystów i unicki, a na kościel-ne kolacyjki i wyprzedaż ciastek zbierają się tłumy. Nie-mal wszyscy w mieście chodzą na wręczenie dyplomów w szkole średniej, na coroczną potańcówkę Dixie Cahill i popisy baseballistów. To typowe miasteczko zamieszkane przez przedstawicieli klasy średniej i w większości salonów znajdziesz identyczne dziecięce buciki i zdjęcie dziecka na takim samym biało-brązowym indiańskim kucyku, jaki widnieje na fotografii dziecka z domu obok. Nikt tu nie jest bogaty, ale mimo to Elmwood Springs to miasteczko, które lubi samo siebie. Widać to po świeżej farbie na do-mach i czystych, białych zasłonach w oknach. Tramwaj, który jeździ nad jezioro Elmwood, właśnie został pokryty nową warstwą kasztanowatej i kremowej farby, a drewniane siedzenia tak wypolerowano, że łatwo się z nich ześlizgnąć. Ludzie są szczęśliwi. Widać to nawet w cemencie iskrzącym się przed kinem, w tym, jak mruga na ciebie nowe świat-ło na przejściu. Większość mieszkańców jest zadowolona. Łatwo to odgadnąć po wyglądzie spasionych kotów i psów włóczących się po chodnikach całego miasta, a nawet jeśli jesteś ślepy, usłyszysz zadowolenie w śmiechu dobiegającym z boisk szkolnych i w miękkim szeleście, z jakim codziennie po południu gazety spadają na werandy.

* Dzień Pamięci, Memorial Day – święto obchodzone w Sta-nach Zjednoczonych 30 maja dla uczczenia żołnierzy poległych we wszystkich wojnach.

Page 10: Witaj na świecie, maleńka

12

Ale najlepiej poznać miasto, każde miasto, wsłuchując się w noc... dawno po północy... kiedy wszystkie drzwi siat-kowe zostały zatrzaśnięte po raz ostatni, wszystkie światła są zgaszone, a każde dziecko utulone do snu. Jeśli nadsta-wisz ucha, usłyszysz, jak wszyscy, nawet kurczaki, które są najbardziej nerwowymi stworzeniami na ziemi, bezpiecznie i twardo przesypiają całą noc.

Elmwood Springs w Missouri bynajmniej nie jest dosko-nałe, ale jeśli chodzi o małe miasteczka, jest tak doskonałe, jak to tylko możliwe bez wpadania w sentymentalizm lub oszukaństwo.

Audycja Sąsiadki DorothyElmwood Springs, Missouri 1 czerwca 1948

Wszyscy w Elmwood Springs i okolicach pamiętają ten dzień, kiedy na podwórku Sąsiadki Dorothy postawiono nadajnik radiowy i jakie podniecenie ich ogarnęło, gdy po raz pierwszy ujrzeli na jego szczycie jaskrawoczerwoną ża-rówkę lśniącą na czarnym niebie Missouri niczym wiśnio-we lampki choinkowe. Ponieważ wokół rozciągały się rów-niny, widać go było w promieniu wielu mil z każdej strony i z biegiem lat stał się znajomym, uspokajającym widokiem. Dzięki niemu ludzie czuli między sobą pewną więź.

Gdybyś był tam między dziewiątą trzydzieści a dziesią-tą rano i jeżeli tylko ktoś ci porządnie nie przyłożył, naj-prawdopodobniej słuchałbyś radiowej audycji Sąsiadki Dorothy – jak wszyscy inni, oprócz starego Hendersona, który nadal uważał, że radio to głupi wynalazek dla głupich

Page 11: Witaj na świecie, maleńka

13

ludzi. W szkole średniej i podstawowej na samodzielną nau-kę przeznaczono pół godziny między dziewiątą trzydzieści a dziesiątą, by grono pedagogiczne mogło posłuchać audy-cji w pokoju nauczycielskim. Żony farmerów w promieniu wielu mil przerywały swe zajęcia i siadały przy kuchennym stole z notesem i ołówkiem. Dorothy Smith była jedną z najpopularniejszych gospodyń na środkowym wschodzie i jeżeli podawała przepis na ucierane ciasto z syropem klo-nowym, to tego samego wieczora większość mężczyzn jadła je na deser.

Audycja była nadawana na żywo z jej salonu codzien-nie od poniedziałku do piątku i można ją było odbierać na stacji WDOT, 66. Nikt nie śmiał przepuścić tych audycji. Dorothy dawała wskazówki dotyczące prowadzenia gospo-darstwa domowego i zapowiadała nadchodzące wydarzenia, a ponadto nigdy nie wiadomo było, kto mógł się pojawić w studio. Wpadali tam rozmaici ludzie, by pogadać, zaśpie-wać, zastępować lub zrobić cokolwiek, na czym się znali. Kiedyś nawet pani Mary Hurt zagrała na łyżeczkach! Mat-ka Smith wykonała interludium na organach. Do innych stałych gości, których nie można było przegapić, należała Ruby Robinson, radiowa pielęgniarka, Beatrice Woods, mała, niewidoma ptaszyna, która śpiewała i grała na cytrze, wielebny Audrey Dunkin, pastor, który często wpadał na inspirującą pogawędkę lub po to, by przeczytać inspirujący wiersz, a także orkiestra dzwonkowa z Pierwszego Kościoła Metodystów. W zeszłym roku przyjechali The Light Crust Doughboys, którzy zaprezentowali swój przebój: Przywiąż mnie znowu do swego fartuszka, mamo. Sąsiadkę Dorothy odwiedziła również Hawaiian Fruit Gum Orchestra, która

Page 12: Witaj na świecie, maleńka

14

przyjechała aż z Yankton w Dakocie Południowej. Nie wspominając już o dwóch miejscowych dziewczynach, Adzie i Bess Goodnight, które śpiewały na zawołanie i prze-ważnie wychodziło im to całkiem nieźle.

W 1948 roku Sąsiadka Dorothy była pulchną kobie-tą o słodkiej, dużej, szczerej twarzy młodej dziewczyny. Choć miała pięćdziesiąt lat, wciąż wyglądała prawie tak jak w pierwszej klasie, kiedy poznała swego przyszłego męża, Doca Smitha, farmaceutę z apteki Rexalla. Po szkole śred-niej Dorothy skończyła Szkołę Gospodarstwa Domowe-go Fannie Merit w Bostonie, wróciła do domu, wyszła za Doca i przez jakiś czas uczyła w szkole, dopóki nie urodziła pierwszego dziecka, Anny Lee. Anna Lee miała pewne kło-poty ze zdrowiem, nic poważnego, lekką astmę, to jednak wystarczyło, by Sąsiadka Dorothy doszła do wniosku, że lepiej będzie, jak zostanie z córką w domu, na co Doc się zgodził. Siedząc cały dzień w domu, postanowiła się czymś zająć, zaczęła więc piec torty – mnóstwo tortów. Torty herbaciane, cytrynowe, bananowe, karmelowe, wiśniowe, czekoladowe, z syropem klonowym i drożdżówki z mar-moladą. Wymieniało się rodzaj tortu, a ona go piekła. Jej specjalnością jednak były torty tematyczne. Podawało się temat, a ona piekła tort pasujący do danej okazji. Nie żeby nie potrafiła zrobić zwykłego makaronu czy czego tam so-bie zażyczyłeś, ale znana była ze swych tortów. W Elmwood Springs i w okolicach nie było dziecka, które nie dostałoby na urodziny tortu w kształcie różowo-białego cyrku z mi-niaturową karuzelą na szczycie. W ten sposób znalazła się w audytorium Mayfair w Poplar Bluff na Pokazie Wyro-bów Domowych, skąd przez radio podała swój przepis na

Page 13: Witaj na świecie, maleńka

15

tort-cyrk. Kiedy wspomniała, iż do pieczenia wszystkich tortów używa mąki Złoty Płatek i następnego dnia sprzedaż tej mąki w czterech stanach podwoiła się, zaproponowano jej prowadzenie własnej audycji. Podziękowała ludziom od mąki Złoty Płatek, ale nie mogła codziennie jechać dwa-dzieścia ileś mil na dworzec w Poplar Bluff i z powrotem, tak więc na podwórku za jej domem stanął nadajnik radio-wy, a jej najmłodsze dziecko, Bobby, wychowało się z ra-diem. Chłopiec miał zaledwie dwa lata, kiedy głos Sąsiadki Dorothy po raz pierwszy popłynął w eter, ale to było ponad dziesięć lat temu i Bobby nie pamięta czasów, żeby w salo-nie nie odbywała się jakaś audycja radiowa.

Kiedy pierwszy raz spytała Doca, co sądzi o tym wszyst-kim, roześmiał się i powiedział: „Równie dobrze możesz nawijać przez radio, przecież i tak całymi dniami gadasz przez telefon”. Co nie do końca, ale jednak, było prawdą. Dorothy uwielbiała gawędzić.

Stacja radiowa WDOT ma tylko 200 watów, lecz dzię-ki temu, że tereny są tu równinne, w zimne, bezwietrzne dni, kiedy niebo jest krystalicznie czyste i panuje doskonała pogoda, sygnał z WDOT potrafi przedrzeć się przez cały środkowy zachód aż do Kanady, a w pewien szczególnie chłodny dzień odebrało go nawet kilka statków na morzu. Nie można powiedzieć, że jej audycja jest mądra czy wyra-finowana, czy coś w tym stylu, ale jedno można przyznać na pewno: przez wszystkie te lata dzięki Dorothy sprzeda-no całą masę mąki Złoty Płatek, Mieszanki Naleśnikowej i wszystkiego, co reklamowała.

Dom Sąsiadki Dorothy stoi po lewej stronie First Ave-nue North, a adres jest wypisany dużymi, czarnymi literami

Page 14: Witaj na świecie, maleńka

16

na krawężniku, więc nie można go przeoczyć. To ostatni dom na rogu z werandą otaczającą go ze wszystkich stron, frontową werandą z dwiema leżankami – po jednej z każdej strony. Wisi nad nią zielono-biała markiza rozciągająca się od jednego końca domu do drugiego.

Gdybyś wszedł na schody i spojrzał w prawo, zobaczył-byś małe złoto-czarne litery na oknie: STACJA RADIOWA WDOT, NUMER 66 NA TWOJEJ PODZIAŁCE. Poza tym dom wygląda zupełnie tak samo jak inne domy, oczy-wiście gdyby nie napis w oknie i wielki nadajnik radiowy na podwórku. Niezależnie od pory dnia, gdybyś podszedł pod drzwi wejściowe, znalazłbyś je otwarte. Nie było sensu ich zamykać. Zbyt wielu ludzi przez cały czas wchodziło i wy-chodziło. Mleczarz, piekarz, lodziarz, gazownik, jej dwu-nastoletni syn Bobby, który łazi w tę i z powrotem sto razy dziennie, i oczywiście wszyscy goście radiowi, którzy często przyjeżdżają całymi autobusami i zawsze są witani blachą świeżo upieczonych ciasteczek radiowych, które Sąsiadka Dorothy codziennie robi specjalnie w tym celu. Po prawej stronie od wejścia jest ogromny pokój z biurkiem, a na nim mikrofon z napisem WDOT. Biurko stoi pod oknem, więc zawsze można się rozejrzeć i podać wiadomości z pierwszej ręki na temat pogody. Po lewej stoją organy Matki Smith i około dziesięciu krzeseł, by goście mogli sobie usiąść, jeśli mają ochotę. Dom Sąsiadki Dorothy znajduje się na rogu, gdzie zatrzymuje się autobus Greyhound, więc kiedy ludzie czekają na autobus, często wchodzą do domu i patrzą, jak realizowany jest program, albo siadają na werandzie przed domem, zwłaszcza jeśli pada. Podłogi są zrobione z ciemne-go drewna, a Sąsiadka Dorothy rozłożyła tu i ówdzie ładne

Page 15: Witaj na świecie, maleńka

17

dywaniki. Zielone zasłony mają żółto-różowy kwietny de-seń z drzewkami przypominającymi palmy. Ostatnio zało-żyła nowiutkie żaluzje, gwiazdkowy prezent od Doca.

W jadalni wisi ładny mosiężny żyrandol z czterema klo-szami z mlecznego szkła, na których widnieją holenderskie scenki, w wykuszowym oknie wiszą piękne koronkowe udrapowane firanki, a na stole leży ładny biały obrus. Wszy-scy jednak nadal jedzą w kuchni. Na środku stoi wielki, biały, drewniany stół, oświetlony wiszącą nad nim żarówką. Kuchenka to biała O’Keefe & Merritt z emalii i chromu z zegarem oraz czerwono-białą solniczką i pieprzniczką do kompletu. Jest tu ogromny zlew i suszarka w obramowaniu z kwiatów oraz duży pojemnik na lód Kelvinatora. Ściany obite są boazerią pomalowaną na jasnozielony kolor. Na tyłach kuchni mieści się wielka osłonięta weranda; latem śpi na niej Bobby. Po drugiej stronie znajduje się pomiesz-czenie z grupką miniaturowych stolików i krzesełek, gdzie wszystkie dzieci z miasta obchodzą swoje urodziny i gdzie latem Anna Lee ze swoją przyjaciółką prowadziły żłobek, żeby trochę sobie dorobić. Pozostałe pokoje po lewej stro-nie domu to sypialnia Anny Lee, pokój siedemnastolatki z łóżkiem o białym baldachimie, toaletką z lustrem oraz lalką Kewpie* posypaną brokatem i z piórami na głowie, siedzącą na komodzie. Jest też słoneczny pokój, który Są-siadka Dorothy i Matka Smith wykorzystują jako szwalnię i gdzie Anna Lee trzyma albumy z wycinkami dotyczący-mi Dany Andrews, gwiazdy filmowej, w której tego roku jest zakochana. Na drugim końcu korytarza znajdują się

* Kewpie – mała, pulchna lalka zrobiona z gipsu lub celuloidu.

Page 16: Witaj na świecie, maleńka

18

trzy sypialnie – Doca i Sąsiadki Dorothy, Matki Smith oraz Bobby’ego jako ostatnia. W domu mieszka też Księżniczka Mary Margaret, która ma wstęp do każdego pomieszczenia i jest gwiazdą sama w sobie. To dziesięcioletnia cocker-spa-nielka, którą Sąsiadka Dorothy dostała od Doca na Gwiazd-kę w pierwszym roku nadawania audycji. Została tak na-zwana w konkursie na imię dla szczeniaka i kiedy wszyscy słuchacze przysłali swe propozycje, pierwsze miejsce zajęło imię Księżniczka Mary Margaret. To dobre imię, bo nie tylko Anglia ma swoją księżniczkę Margaret, ale i Misso-uri ma własną małą księżniczkę, Margaret Truman, córkę urodzonego w Missouri prezydenta Harry’ego S. Trumana i jego żony, Bess. W1948 roku Księżniczka Mary Marga-ret jest powszechnie znana. Nie tylko Sąsiadka Dorothy ją psuje, robią to też jej słuchacze. Księżniczka ma własny fan club znany jako Klub Księżniczki Mary Margaret, którego wszystkie składki przekazywane są do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Księżniczka Mary Margaret dostawała kartki urodzinowe od Lassie z Hollywood i od wielu sław-nych osób.

Pozostali dwaj mieszkańcy domu to Kluseczka i Moe, żółte śpiewające kanarki Smitha. Ich biała klatka wisi w sa-lonie, więc świergot ptaków słychać przez całą audycję. Po-dwórko za domem Sąsiadki Dorothy, jak już wspomniano, nie różniłoby się od innych, gdyby nie nadajnik radiowy, za nim zaś mnóstwo wolnej przestrzeni aż po tory kolejowe, za którymi rozciągają się pola kukurydzy. Nie ma tam żad-nych płotów, więc można powiedzieć, że całe miasto dzieli jedno wielkie podwórko prowadzące od domu do domu. Jedyną rzeczą, która odróżnia dom Sąsiadki Dorothy od in-

Page 17: Witaj na świecie, maleńka

19

nych, jest sznur do suszenia bielizny biegnący od jej tylnych drzwi do tylnych drzwi sąsiadki. Obok mieszka Beatri-ce Woods, niewidoma ptaszyna, która trzymając się tego sznura, kursuje między swoim domem a domem Sąsiadki Dorothy. Poza faktem, że na frontowym oknie widnieje napis WDOT wymalowany złotymi i czarnymi literami, że w salonie stoją organy, na podwórku za domem wieża radiowa, obok jest przystanek autobusów Greyhound, a na tylnej werandzie żłobek i że mieszka tu pies, który co roku dostaje od prezydenta Stanów Zjednoczonych kartki na Boże Narodzenie – to po prostu zwykły dom.

***

A dzisiaj jest po prostu kolejny zwykły dzień. Dokład-nie o dziewiątej trzydzieści wszyscy słyszą to, co słyszeli co-dziennie rano w dzień powszedni przez ostatnie dziesięć lat. Spiker z głównej rozgłośni mówi: „A teraz... mąka Zło-ty Płatek i Mieszanka Naleśnikowa... ta lekka jak piórko mąka w czerwono-białej torbie... zabierze was, skądkolwiek jesteście, do tego białego domku tuż za rogiem i łączymy się z... waszą i moją sąsiadką, panią z uśmiechem w głosie, z Sąsiadką Dorothy i Matką Smith przy organach!”.

W chwili gdy dostają sygnał „w eterze”, Matka Smith zaczyna grać pierwsze nuty ich tematu muzycznego i roz-poczyna audycję od porywającej wersji Po słonecznej stronie ulicy. Po chwili Sąsiadka Dorothy jak zwykle wita swych radiosłuchaczy miłym: „Dzień dobry wszystkim... jak się dzisiaj macie? Mam nadzieję, że dobrze. Tutaj, w Elm-wood Springs, mamy piękny dzień i myślę, że u was jest

Page 18: Witaj na świecie, maleńka

20

tak samo ładnie. Przygotowaliśmy dziś dla was tyle eks-cytujących rzeczy... więc usiądźcie, oprzyjcie stopy o stół i napijcie się ze mną kawy, dobrze? Ooch... szkoda, że nie możecie zobaczyć Matki Smith... wystroiła się i wygląda bardzo ładnie. Dokąd się dzisiaj wybierasz, Matko Smith? Mówi, że idzie do centrum do herbaciarni panny Almy na lunch dla emerytów. Na pewno będzie świetna zabawa... Wszyscy kochamy pannę Almę, prawda? Tak, bardzo ją kochamy.

Mamy dziś dla was całą masę listów do przeczytania i te dwa przepisy, o które prosiliście – jeden na tort Lady Baltimore i drugi na torcik Baltimore – więc przygotujcie ołówki i notesy.

Później zaśpiewa dla nas Beatrice, nasza niewidoma pta-szyna... Co dziś zaśpiewasz, kochanie? Och... mówi, że za-śpiewa Kiedy w alei zapalają się lampy. To może być niezłe.

Gościmy też zwyciężczynię naszego konkursu »Jak po-znałaś swojego męża?«... ale zanim do tego przejdę, chcia-łabym zacząć od dobrej wiadomości dla wszystkich dziew-cząt, które wczoraj były na wieczorze panieńskim Normy. Strasznie się zmartwiły, kiedy zjedzono cały tort ze Szczęś-liwą Dziesiątką i nikt nie dostał kawałka z monetą, ale dziś rano zadzwoniła mama Normy, Ida, i powiedziała, że znaleźli tę dziesiątkę w kuchni – zapomniała ją włożyć do tortu – więc możecie, dziewczyny, spać spokojnie... żadnej z was nie trzeba będzie robić rentgena... na pewno odetchnęłyście z ulgą. Jak wiecie, Norma w czerwcu ma wziąć ślub. Dwudziestego ósmego czerwca o dwunastej w południe w kościele unickim wychodzi za Macky’ego Warrena, więc jeśli będziecie w mieście, wpadnijcie na

Page 19: Witaj na świecie, maleńka

21

wesele, które odbędzie się potem w siedzibie Związku Weteranów. Podobno wszyscy są zaproszeni. Pamiętajcie więc, żeby przyjść. I nic nie musicie przynosić. Ida mówi, że wszystko dostarczy piekarnia i bufet Nordstroma, więc wiadomo, że będą same pyszności.

A skoro już mowa o pannach młodych... Czerwiec to strasznie gorący miesiąc, tyle wydarzeń – śluby, koniec roku szkolnego – jeżeli więc się zastanawiacie, co dać tej damie, to Bob Morgan z domu towarowego Morgan Brothers uspokaja, że już nie musicie się głowić, bo to powinny być perły, perły, perły... Perły dla absolwentki, perły dla czerw-cowej panny młodej, dla orszaku panny młodej... perły dla każdego. Pamiętajcie, perły są dobre na każdą okazję... Bob mówi, żebyście wpadli jeszcze dzisiaj... bardzo się ucieszy na wasz widok.

Zobaczmy, co jeszcze mam dziś rano... Och, już wiem... Dzwoniła Biedna Tot. Jej kotka znowu się okociła. Podob-no wszystkie kocięta oprócz jednego są brzydkie, więc się pośpieszcie, kto pierwszy, ten lepszy... A za chwilkę pod-powiem wam, jak czyścić poduszki z pierzem, ale najpierw posłuchajmy Beatrice, naszej niewidomej ptaszyny...”.

Dwadzieścia minut później Sąsiadka Dorothy kończy audycję, mówiąc jak zwykle: „Mój stary zegar na ścianie mówi, że czas kończyć... tak mi miło co rano posiedzieć z wami nad filiżanką kawy. Dzięki wam nasze dni są bardzo udane, więc z utęsknieniem czekamy kolejnego spotkania. Wrócicie do nas jutro, prawda? Sąsiadka Dorothy i Matka Smith ze swojego domu życzą wam... dobrego dnia...”.

***